Przejdź do treści

Czarna Strona Szwajcarskiego Złota

Blisko 70 proc. światowej produkcji i rafinacji złota odbywa się w Szwajcarii. Kraj ten wywołuje zwykle skojarzenia z neutralnością i bogactwem, często przywodząc też na myśl skarbce pełne klejnotów i gotówki, ukrywanych tam przez gangsterów całego świata. I oczywiście – szwajcarskie złoto!

Samym Szwajcarom bardzo na takich skojarzeniach zależy, bo branża złotnicza przynosi tam rocznie blisko 18 miliardów dolarów zysku i jest trzecią gałęzią miejscowego przemysłu. Władze starają się więc jej sprzyjać, często przymykając oko na podejrzane aktywności. Dotyczy to przede wszystkim importu kruszcu z krajów objętych konfliktami zbrojnymi czy postępującą degradacją środowiska.

Od kilku lat organizacje pozarządowe monitorujące taki handel przyglądają się dwóm potężnym producentom złota ze Szwajcarii: rafineriom Metalor i Argor-Heraeus. Ale historia wątpliwych moralnie związków Szwajcarii z czarnym rynkiem złota sięga znacznie dalej wstecz…

Początki złotej potęgi Szwajcarii datuje się na lata 20. ubiegłego wieku. Wtedy to szwajcarskie banki zaczęły zakładać odlewnie kruszcu, które miały obracać złotem pochodzącym z nielegalnych źródeł. Powszechnie znana jest współpraca Szwajcarii z nazistowskimi Niemcami – kraj ten nazywano nawet „bankiem III Rzeszy”. Złoto skupowane od Niemców pochodziło zwykle z rabunków i od ofiar obozów koncentracyjnych.

Na łamach magazynu „Uważam Rze: Historia” z sierpnia 2014 roku czytamy: „Złote zęby wyrywano nie tylko martwym, ale i żyjącym, aby następnie wysłać je do Berlina do siedziby Reichsbanku, gdzie przetapiano je na sztabki. Szwajcarzy doskonale wiedzieli, że część przesyłanego im złota pochodzi od więźniów zamordowanych w komorach gazowych, gdyż szwajcarscy lekarze służyli w Wehrmachcie, a mający swoją siedzibę w Szwajcarii Międzynarodowy Czerwony Krzyż był zorientowany w sytuacji na okupowanych przez Niemcy terenach”.

Po wojnie nielegalne działania Szwajcarów trwały. W latach 80. głośno było o obchodzeniu przez nich embarga na import złota z krajów afrykańskich, w których toczyły się działania wojenne. Choć oficjalnie kruszec trafiający do Szwajcarii importowano z RPA, tak naprawdę pochodził on ze skąpanego we krwi Konga.

Czytaj także:  Złoto pod presją dolara i wzrostu w sektorze pracy w USA

Według organizacji pozarządowych, wspomniana wyżej rafineria Metalor od lat sprowadza także złoto z Peru, gdzie wydobyciem kruszcu zajmuje się mafia. Pracownicy prowizorycznych kopalń są wyzyskiwani, a metody ich pracy – z użyciem rtęci – są niebezpieczne dla nich samych i katastrofalne dla środowiska. Co więcej, wokół kopalń tworzą się osady, w których szerzą się prostytucja i narkomania, na których również zarabia lokalna mafia.

Z kolei dobrze znana w Polsce rafineria Argor-Heraeus przez lata miała importować złoto z obłożonego embargiem Konga. Na terenach objętych ludobójczą walką Szwajcarzy finansowali jedną ze stron i wykorzystywali tanią siłę roboczą (1 dolar za cały dzień katorżniczej pracy w niebezpiecznych warunkach). Wydobyte w ten sposób złoto przewozić mieli do Ugandy, skąd legalnie trafiało do Szwajcarii.

W listopadzie ubiegłego roku rozpoczął się proces, w którym tego szwajcarskiego giganta oskarżono o finansowanie działań wojennych, przemytu i prania brudnych pieniędzy. Czas pokaże, czy uda się z nim wygrać.

W oparciu o: „Szwajcaria: Bogactwo czerpane z nielegalnego obrotu złotem”, Gems & Jewelry, marzec 2015.