Przejdź do treści

Jak deflacja zamienia się w hiperinflację?

Zaserwowany nam przez Europejski Bank Centralny masowy dodruk pieniądza na nowo podniósł dyskusję o konsekwencjach deflacji, obejmującej coraz szerszą grupę państw. Pójdźmy jednak o krok dalej i zastanówmy się nad najpoważniejszym skutkiem gwałtownego spadku cen i wzrostu siły nabywczej pieniądza, którym bez wątpienia jest hiperinflacja.

Jak to możliwe, że po długim czasie nabywania coraz tańszych produktów ceny nagle wymykają się kontroli, a wieczorny rachunek za tę samą usługę jest o wiele wyższy od porannego?

Deflacja, z którą mamy obecnie do czynienia, w największym stopniu wynika z zadłużenia państwa, a w szczególności z zadłużenia zagranicznego. Odpływ kapitału do obcych wierzycieli znacząco uszczupla podaż pieniądza w rodzimej gospodarce. Nie zapominajmy jednak, że podaż pieniądza to zaledwie jeden z trzech głównych czynników, decydujących o tempie zmian cen. Pozostałe to tempo obiegu pieniądza w gospodarce oraz wielkość produkcji. Ogromne niebezpieczeństwo hiperinflacji nie leży jednak w podaży, lecz w dramatycznym wzroście tempa obiegu pieniądza.

Nie bez przyczyny historia kilkukrotnie pokazała nam, że najgorsze czasy hiperinflacji poprzedzane były deflacją. O tej zabójczej zależności najdotkliwiej przekonała się Republika Weimarska w 1920 roku. W wyniku gwałtownej deflacji obywatele nie posiadali wystarczającej ilości pieniędzy, by zaspokoić nawet podstawowe potrzeby. Banki, pozbawione gotówki, nie realizowały czeków, a cały biznes został niemal zamrożony w wyniku braku pieniędzy na nowe materiały, a tym bardziej na płace. Ogromny strach przed załamaniem gospodarczym, jakiego Niemcy jeszcze nie widzieli, popchnął władze do aktu ostatecznej desperacji i zadecydowano o gigantycznym dodruku pieniądza.

Skutki tej pochopnej decyzji przyszły jednak o wiele szybciej niż zakładano. Przez gwałtowny wzrost podaży pieniądza, ogromny dług zagraniczny i kurczącą się gospodarkę – Niemcy stracili resztki zaufania do rodzimej waluty. Pokaźne oszczędności, w danej sytuacji nic nie warte, zostały wrzucone dodatkowo w rynek w celu odzyskania chociaż części kapitału. Skok inflacyjny jaki nastąpił w kolejnych latach najlepiej obrazuje cena złota obowiązująca w Republice Weimarskiej. W styczniu 1919 roku za uncję żółtego metalu wystarczyło zapłacić 170 marek. Zaledwie w ciągu 4 lat cena wzrosła aż do 87 000 000 000 000 marek!

Czytaj także:  Prognozy dla rynku złota: Chiny będą kupować coraz więcej złota

Wbrew pozorom mechanizm przechodzenia z deflacji w hiperinflację jest nadzwyczaj prosty i zrozumiały.

Deflacja znacząco obniża tempo obiegu pieniądza w gospodarce. Katalizatorem stają się duże oszczędności odkładane na nadchodzące „ciężkie czasy”. Zwroty z obligacji państwowych rosną.
Bardzo wolny obieg pieniądza w połączeniu z pokaźnym długiem zagranicznym popycha władze do drukowania ogromnych ilości gotówki. Celem nadrzędnym staje się podtrzymanie gospodarki i ochrona przed załamaniem cen. Dodruk nie przynosi efektu, ponieważ pieniądze są w większości odkładane.
Deflacja osłabia gospodarkę do momentu całkowitej utraty wiary w narodowy bank centralny i rodzimą walutę. Rządowe pieniądze dalej są pompowane w rynek, gdzie w końcu trafiają także oszczędności obywateli. W zastraszającym tempie rośnie podaż i tempo obiegu pieniądza – prowadząc do hiperinflacji.