Za nami pierwszy tydzień nowego roku i bulionowi inwestorzy z pewnością nie mieliby nic przeciwko, gdyby okazał się prognostykiem dla nadchodzących 12 miesięcy. W pierwszych dniach 2017 roku notowania kruszcu wzrosły bowiem o 1,8 proc.
Choć poniedziałek, 2 stycznia, dla większości z nas był już dniem pracującym, kluczowe dla metali rynki były zamknięte. Cena złota pozostawała zatem bez zmian, otwierając rok z poziomu 1150,90 USD za uncję, a dla polskich inwestorów, w oparciu o pierwszy w tym roku średni kurs dolara wg NBP – z poziomu 4845,98 zł.
Wtorek przyniósł pierwsze noworoczne wzrosty notowań, kiedy w pierwszej styczniowej sesji inwestorzy porzucili niebezpieczne aktywa na korzyść bezpiecznej, złotej przystani. Kolejny dzień – głównie na fali danych z rynków azjatyckich – sprawił, że notowania kruszcu znów nieco wzrosły.
W czwartek złoto wzrosło do najwyższego poziomu od miesiąca, na spocie osiągając cenę 1184,90 USD za uncję i osłabiło się dopiero w piątek, na fali względnie korzystnych danych o zatrudnieniu w USA. To nie wzrosło tak bardzo jak oczekiwano, jednak podwyżkom uległy wynagrodzenia, a to pozytywnie odbiło się na notowaniach amerykańskiej waluty. W efekcie, złoto zakończyło tydzień z wynikiem 1175,85 USD/oz na giełdzie w Londynie i 1172,20 USD na zamknięciu za oceanem.
Co ciekawe, jak pokazały świeżo opublikowane notatki z grudniowego spotkania Fed’u, większość członków Rezerwy zdaje się optymistycznie nastawiona do zapowiadanych przez Donalda Trumpa reform i ich skutków dla gospodarki USA. Choć planom prezydenta-elekta wciąż towarzyszy duża niepewność, członkowie Fed’u zdają się niemal jednogłośnie podzielać opinię o możliwości stopniowego podnoszenia stóp procentowych.
Warto jednak zwrócić uwagę, że choć perspektywy amerykańskiej gospodarki wydają się obecnie dość korzystne, nie pozostało już wiele miejsca dla dalszego umacniania się dolara, na czym w najbliższych miesiącach powinny skorzystać notowane w tej właśnie walucie metale szlachetne.