Przejdź do treści

Gorączka Srebra

Podczas ostatniej dekady cena złota wzrosła o ok. 400%, a srebra aż o 500%. Mimo imponujących wyników, srebro wciąż jest jednak nazywane „złotem dla ubogich”. To fakt – jest od niego relatywnie tańsze, ale daje znacznie większe możliwości zysku. Dziś, gdy świat boleśnie doświadcza deficytu kruszcu, wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek srebrnej hossy.

Przez wiele lat na rynku srebra istniała ogromna nadwyżka podaży nad popytem. Powstała między innymi dlatego, że wiele krajów wycofywało monety z obiegu ze względu na zawarte w nich srebro. Dopóki nie wyczerpały się te zapasy, srebro traktowano głównie jako metal przemysłowy, a jego cena nie przekraczała kilku dolarów za uncję. Nadwyżka powoli stopniała, co spowodowało, że od 2003 roku cena kruszcu wzrosła o ponad 500% (z ok. 5 do ponad 30 USD). Srebro odzyskało swój dawny blask.

Ameryka w potrzasku

W połowie stycznia, w związku z ogromnym popytem, Mennica Stanów Zjednoczonych zmuszona została, by zawiesić produkcję srebrnych Orłów. W USA skończyło się srebro. Ceny tych słynnych monet, niezależnie od rocznika, natychmiast poszybowały w górę. Tak, jak i samo srebro, bo podobne wieści o brakach kruszcu płyną z Królewskiej Mennicy Kanadyjskiej, producenta srebrnego Liścia Klonowego. W związku z deficytem, mennica zaczęła właśnie redukować zamówienia.

Historia kołem się toczy. Ostatnim razem – w 1980 roku, kiedy w Ameryce zabrakło srebra, cena kruszcu wzrosła do 50 dolarów za uncję. Dziś wynosi niewiele ponad 30 USD, więc inwestorzy oczekują sporego zysku. Im mniej srebra, tym bardziej wszyscy go pragną. Im bardziej go pragną, tym szybciej rośnie cena – mówi Mirosław Mejer, prezes firmy Inwestycje Alternatywne Profit S.A. Dlatego na rynku srebra można się teraz spodziewać rekordowych wzrostów.

Technologia na wagę srebra

Na rosnące ceny silnie wpływa zapotrzebowanie przemysłowe. Srebro ma ponad 10 tys. komercyjnych zastosowań. Najwyraźniej obserwujemy obecnie wzrost popytu związanego z produkcją elektronicznych gadżetów. Niedawno pojawiły się nawet informacje, że w związku z ograniczonym dostępem do srebra, firma Apple ma opóźnienia w produkcji nowego iMaca. Według analityków, do 2016 roku zapotrzebowanie przemysłowe powinno wzrosnąć jeszcze o 60% do poziomu 666 milionów uncji rocznie. Zważywszy, że obecne wydobycie wynosi nieco ponad 700 milionów uncji rocznie, należy oczekiwać znacznego wzrostu cen, bo niemal całą produkcję pochłonie przemysł – wyjaśnia Mejer.

Czytaj także:  Gorące Złoto Nowej Zelandii

Świat zbroi się w kruszec

Dziś srebro kupuje nie tylko przemysł, ale również banki, fundusze inwestycyjne i światowe potęgi. Tylko w ostatnim roku londyński bank HSBC kupił srebrne sztaby wartości blisko miliarda dolarów. Co ciekawe, kupił je w polskiej rafinerii – KGHM – jednej z największych na świecie i szczycącej się certyfikacją London Bullion Market Association. To interesujące, że zakup tej wartości był utrzymywany w tajemnicy. Jeśli inne banki niepostrzeżenie dokonały podobnych zakupów, by zabezpieczyć swój kapitał, wkrótce możemy być świadkami historycznej hossy – dodaje prezes IAP.

Znaczny wzrost zakupów obserwujemy także w Chinach, gdzie inwestorzy zdają się preferować ten relatywnie tańszy od złota szlachetny metal. Zgodnie z informacjami agencji celnej import srebra do Chin przekroczył w grudniu 228 ton, a obrót rośnie w błyskawicznym tempie.

Prawa natury, prawa rynku

Popyt na srebro rośnie dziś szybciej, niż możliwości jego wydobycia. Już teraz konsumuje się więcej srebra, niż wynosi jego roczna produkcja – mówi Mirosław Mejer. Ostatnie wielkie złoża o wysokiej koncentracji odnaleziono w XIX wieku w Nevadzie. Kopalnia w Comstock Lode szczyciła się koncentracją srebra na poziomie ponad 25%. Dziś na tonę wydobytego surowca udaje się uzyskać zwykle nie więcej, niż dwie uncje srebra. Nic więc dziwnego, że według prognoz, ale i zdrowego rozsądku, cena srebra do końca 2014 roku może się nawet podwoić.

Tagi: