Historia dowodzi, że w czasach kryzysów i wojen złoto zawsze zyskiwało. Bez wątpienia należy ono do najcenniejszych i zarazem najtrwalszych aktywów. Jest nie tylko bezpieczną przystanią dla kapitału, ale także doskonałą, często jedyną alternatywą dla tradycyjnych walut. Nie jest więc niespodzianką, że u progu inwazji na Syrię cena kruszcu wyraźnie poszła w górę, przebijając psychologiczną barierę 1400 dolarów za uncję.
W ciągu ostatnich kilku dni notowania złota wzrosły już o blisko 4%. Jest to przede wszystkim efekt wypowiedzi amerykańskiego Sekretarza Stanu, Johna Kerry’ego, który oskarżył syryjskie władze o wykorzystanie broni chemicznej przeciwko własnym obywatelom. Jak donoszą media, 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku użyto gazu bojowego, najprawdopodobniej Sarinu.
W związku z tymi wydarzeniami, koalicja Stanów Zjednoczonych, Francji i Wielkiej Brytanii jest coraz bliżej podjęcia militarnej interwencji w bogatej w ropę naftową Syrii. Kraju, który jest także jednym z sojuszników Iranu i od dawna znajduje się na liście celów USA.
Od czasu ostatnich inwazji na bogate w ropę naftową kraje, cena złota wzrosła o blisko 400%. Przypadek?