W ostatnim tygodniu bulionowi inwestorzy zmuszeni byli do przełknięcia gorzkiej pigułki rozczarowania. Wyraźny spadek notowań amerykańskiego dolara nie przełożył się niemal w żadnym stopniu na wzrost ceny najszlachetniejszego z metali. Oczy całego świata zwrócone były na Helwetów, którzy w weekend za pośrednictwem referendum mieli podjąć decyzję nt. zwiększenia rodzimych rezerw złotego kruszcu.
Początek tygodniowych notowań niemal natychmiast przyniósł wyraźną presję sprzedażową związaną z realizacją krótkoterminowych zysków. Pomimo osłabienia dolara względem koszyka głównych walut, presja sprzedażowa okazała się o wiele silniejsza, czego wynikiem było ponowne zepchnięcie ceny złota poniżej granicy $1200 (ok. 4032 PLN) za uncję.
Z bardzo ciekawą, a zarazem nietypową sytuacją mieliśmy do czynienia we wtorek, kiedy to miały zostać opublikowane najnowsze wyniki PKB Stanów Zjednoczonych. W ostatnim okresie amerykańska gospodarka rozwinęła się, aż o 3,9 proc., bijąc tym samym i tak optymistyczne prognozy traktujące o 3,5 proc. wzroście. Mimo to, niespodziewanie języczkiem u wagi stał się wskaźnik nastrojów konsumenckich tego kraju, który wyniósł jedynie 88,7 pkt. bazowego, wobec prognozy mówiącej o wyniku rzędu 95,9 pkt.
Duża rozbieżność wyników może świadczyć o wyraźnej ostrożności amerykańskich inwestorów wobec rodzimej gospodarki i niepodzielaniu przez nich optymizmu rozprzestrzenianego przez resztę świata. Taki stan rzeczy pozwolił na chwilowe przywrócenie ceny bulionowego kruszcu w okolice $1202 (ok. 4039 PLN) za uncję.
Słuszność nastrojów konsumenckich potwierdzona została w środę za sprawą najnowszych doniesień z rynku pracy. W ostatnim tygodniu złożono 313 tys. nowych wniosków o zasiłek bezrobotnych, wobec 287 tys. oczekiwanych. Dysproporcja pomiędzy rynkiem pracy, a tempem wzrostu gospodarczego całkowicie oszołomiła inwestorów. Nawet wobec wyraźnej słabości dolara, od poniedziałku aż po Święto Dziękczynienia, cena bulionowego kruszcu nie zdołała wyjść z kanału $1193-1202 (ok. 4009-4039 PLN) za uncję.
Od czwartku aż po sam koniec tygodnia, notowania przebiegały pod dyktando szwajcarskiej gorączki. Idąc za przykładem Niemiec, Holandii i Francji, również Szwajcaria dostrzegła to, jak ważnym ogniwem bankowości centralnej w dalszym ciągu pozostaje złoto. Już w ten weekend Szwajcarzy mieli zadecydować o zwiększeniu państwowych rezerw kruszcu do poziomu 20 proc. Tak wyraźny impuls popytowy na fizyczne złoto mógł nie tylko wyraźnie umocnić franka szwajcarskiego, ale przede wszystkim podwyższyć cenę rynkową uncji królewskiego metalu.
Niestety, stało się odwrotnie. Według najnowszych doniesień, zaledwie 23 proc. uprawnionych do głosowania opowiedziało się za zwiększeniem bulionowych rezerw. Przewidywana przegrana ruchu „Save our Swiss gold” już w czwartek rozpoczęła serię drastycznych spadków. W ciągu piątkowej sesji cena spadła o ponad $30 (ok. 101 PLN) na uncji, a tydzień zakończyliśmy wynikiem $1165,80 (ok. 3917 PLN) za uncję złota.
W kolejnych dniach, do kształtowania ceny bulionowego kruszcu włączą się Stany Zjednoczone, gdzie oprócz najnowszego stanowiska szefowej Fed-u, opublikowany zostanie wskaźnik zatrudnienia w sektorach pozarolniczych. Korzystna sytuacja rynku pracy z pewnością przywróci dywagacje na temat podwyżek stóp procentowych, co jak już wielokrotnie się przekonaliśmy, nie będzie stymulowało wzrostów ceny.
Paweł Żuk
Inwestycje Alternatywne Profit S.A.