Przejdź do treści

Czy Za 20 Lat Zabraknie Złota?

„Globalne złoża złota wystarczą na zaledwie 20 lat eksploatacji” – wczorajsza prognoza banku inwestycyjnego Goldman Sachs na nowo podniosła dyskusje o inwestowaniu w żółty metal.

Czy dla inwestorów wizja GS oznacza rychły, gwałtowny wzrost ceny kruszcu? A może jest to zupełnie naturalna sytuacja – w końcu mówimy o surowcu, który z definicji ma być rzadki, a jego zasoby ograniczone?

Aby dokładnie zrozumieć temat, należy powrócić do opublikowanych w zeszłym roku materiałów firmy GoldCorp – jednego z największych na świecie producentów królewskiego kruszcu. Wspomniane analizy jasno sugerują, że na okolice 2015 roku przewidziany został szczyt produkcji złota. Co za tym idzie – później produkcja będzie już tylko maleć. Swoją teorię Gold Corp opiera o wyodrębniony, historyczny wzorzec wydobycia, na podstawie którego wnioskuje, że przeciętny cykl wydobywczy trwa ok. 20 lat, a koniec obecnego jest bliski.

Czytaj także: Ile kosztuje wydobycie uncji złota?

Oliwy do ognia dolał teraz bank Goldman Sachs. Ostatni raport instytucji potwierdza wcześniejszą tezę, ale tym razem Amerykanie posunęli się jeszcze dalej. Według Eugena Kinga, możliwe do wydobycia złoża złota i diamentów wystarczą na zaledwie 20 lat.

Kombinacja bardzo niskiej koncentracji metali w powłoce ziemskiej i bardzo małej liczby złóż wysokiej jakości sprawia, że niektóre surowce stają się niemal niespotykane. Właśnie ta rzadkość oraz przekonanie rynku, że odkrycie nowych złóż jest mało prawdopodobne, w największym stopniu napędzają cenę tych surowców. Za najlepszy przykład uchodzą tu diamenty, których rzeczywista wartość jest znikoma, a jednak astronomiczne ceny dyktowane są przekonaniem o rzadkości i w przypadku naturalnych diamentów – ich unikalnością.

– Złoto jako środek tezauryzacji oraz atrybut bogactwa było wykorzystywane już przez Egipcjan ponad 4 tys. lat temu. Stało się tak głównie dzięki odkryciu, że złoto jest nie tylko błyszczące i ciężkie, ale przede wszystkim rzadkie – podkreśla King.

Czytaj także:  ZŁOTO: Zupełnie Nowe Kompendium Inwestora!

Oczywiście takie podejście jest niekompletne i może wprowadzać w poważny błąd, ponieważ zdaje się pomijać aktualnie nierentowne pokłady żółtego metalu. Przemysł wydobywczy od dłuższego czasu znajduje się w silnym uścisku niskich notowań giełdowych, które praktycznie blokują wszystkie inwestycje, a firmy wydobywcze i tak toną w długach.

W obliczu dramatycznego scenariusza, cena będzie musiała się podnieść, a odpowiednia podwyżka z pewnością zainteresuje nowych uczestników rynku, których kapitał pomoże odnaleźć dodatkowe kilkaset ton kruszcu. Nie należy zapominać również o państwowych rezerwach metalu, skrzętnie powiększanych przez banki centralne na całym świecie.

Jednak co, jeśli Goldman ma rację? Jego teza stanie się jeszcze bliższa prawdy w przypadku kolejnej recesji, wywołanej bezwartościowym i masowo drukowanym pieniądzem. Fala kryzysu zmyje dłużny pieniądz z powierzchni ziemi i skłoni ku mocno konserwatywnej polityce monetarnej. A ta, jak wiadomo, opiera się głównie na złocie.

Bądźmy realistami. To, że ostatnie problemy fizycznego rynku ropy przełożyły się na notowania giełdowe jest czystym przypadkiem. Metale szlachetne są w tej materii niemal oderwane od rzeczywistości. Na ok. 100 uncji w formie certyfikatów przypada ledwo jedna uncja fizycznego metalu.

W tym ujęciu, zwalniające wydobycie powinno mieć niezbyt silny wpływ na faktyczny wzrost ceny. Jednak sytuacja jest poważna, a czego nie zrobi ,,niewidzialna ręka rynku”, zrobią spanikowani inwestorzy.