Relacja między złotem a działaniami Rezerwy Federalnej jest niezwykle burzliwa. Wygląda na to, że za każdym razem, gdy Fed wypowie się pozytywnie na temat planowanej podwyżki stóp procentowych, cena złota spada.
Złoto niezbyt dobrze reaguje nawet na umiarkowany optymizm Fed-u. Kiedy szef Rezerwy z Bostonu stwierdził w zeszły piątek, że aby uniknąć „przegrzania gospodarki”, warto jeszcze rozważyć zacieśnienie stóp procentowych złoto… spadło o 0,7 proc. Kiedy w poniedziałek szef Fed-u z Atlanty, Dennis Lockhart, stwierdził, że o podwyżce stóp należy przeprowadzić „poważną dyskusję”, złoto znów spadło.
Co więcej, złoto nie wydaje się również wyraźnie zyskiwać na fali sugestii, że stopy mogą wcale nie wzrosnąć. Wszyscy po prostu czekają na konkrety.
Ale czy jest w ogóle na co czekać? Przecież kiedy Fed wykona ten oczekiwany przez rynki ruch, stopy procentowe wciąż będą bardzo, bardzo niskie. Nawet jeśli wzrosną, wciąż będą na historycznym minimum. Tak będzie zresztą na wszystkich rozwiniętych rynkach, a w niektórych przypadkach możliwe są przecież jeszcze dalsze spadki.
Dlatego zamiast wyczekiwać przełomu za oceanem, warto zadać sobie pytanie – „co to zmieni?”. Polityka monetarna prowadzona od Europy po Japonię sprawiła, że rentowność niektórych obligacji spadła poniżej zera, a trzymanie pieniędzy w banku jest równie korzystne, co schowanie ich pod materacem.
Ponieważ złoto nie oferuje odsetek, gdy obligacje także ich nie przynoszą i gdy na koncie oszczędnościowym pieniądze się nie mnożą, złoto lśni najjaśniej.