Miesiąc temu Donald Trump zachęcał swoich zwolenników do pozbywania się akcji i straszył inwestorów „bardzo przerażającymi scenariuszami”. W wywiadzie z Fox News oskarżał przy tym Fed o przygotowywanie pola pod kolejny krach na giełdzie.
Według kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych jedynym powodem, dla którego rynek akcji jest w obecnej kondycji, są „darmowe pieniądze” , których dostarcza Fed.
W miniony poniedziałek, gdy na pokładzie kampanijnego samolotu reporter zapytał Trumpa o stopy procentowe, ten w swoich oskarżeniach poszedł o krok dalej. Prezydencki kandydat Republikanów stwierdził, że Rezerwa Federalna utrzymuje sztucznie niskie stopy procentowe, żeby w styczniu Barrack Obama mógł spokojnie grać w golfa i twierdzić, że wykonał dobrą robotę.
Szefową Fed-u, Janet Yellen, oskarżył przy tym o działanie na polityczne zamówienie, bo taki właśnie charakter – polityczny, a nie ekonomiczny – ma prowadzona przez nią polityka monetarna. Pozornie silny rynek akcji pompowany przez działania Rezerwy Federalnej Trump nazwał po prostu „bańką”.
Do niedawna anty-Fedowe opinie Trumpa były zamiatane pod dywan, jako kolejne teorie spisku kontrowersyjnego polityka. Jednak w ostatnich tygodniach komentarzy w podobnym tonie przybywa, i to z coraz bardziej szanowanych źródeł. Wygląda więc na to, że po raz kolejny Trump po prostu mówi głośno o tym, o czym inni nie mają odwagi nawet wspomnieć.