To nie był łatwy rok dla złota. Dwucyfrowe wzrosty i spadki notowań odczuli nie tylko inwestorzy, ale także ci, którzy złoto wydobywają. To właśnie oni najboleśniej odczuwają każdą cenową huśtawkę, bo poszukiwania kruszcu są niezwykle kosztowne, a i coraz mniej skuteczne. Już dziś wiemy, że utrzymanie obecnych poziomów wydobycia i produkcji jest praktycznie niemożliwe.
Choć budżety spółek wydobywczych są naprawdę ogromne i sięgają nawet 6 miliardów dolarów rocznie, ilość nowych odkryć nieubłaganie spada (poniżej). W porównaniu do danych sprzed dekady, ich liczba spadała aż o 85 proc.!
Aby poradzić sobie z blisko 40-procentowym spadkiem cen kruszcu od rekordowych poziomów z 2011 roku, spółki wydobywające złoto musiały ostro przyciąć nakłady inwestycyjne. To spowodowało, że przewidywany czas „użyteczności” wielu kopalni znacznie się skrócił, bo nie było już środków na pogłębianie szybów i budowę niezbędnej infrastruktury.
Co więcej, choć dzisiejszy poziom produkcji jest wysoki, prognozy BMO Capital Markets wskazują na to, że to już szczyt wydobycia, a po nim będą już tylko spadki. A spadek podaży – prędzej czy później – musi odbić się na cenie kruszcu.