Spanie w autobusie może drogo kosztować. Przekonał się o tym pewien mieszkaniec Indii, pracownik sieci sklepów jubilerskich — Chemmanur Jewellers. Podczas podróży służbowej z Bengaluru do Coimbatore okradła go jego własna żona — co ciekawe — pracowniczka tej samej firmy, którą poszkodowany poznał w pracy. Chociaż do zdarzenia doszło w lutym, sprawa wyjaśniła się dopiero w ubiegłym tygodniu.
Po 5 miesiącach dochodzenia, 42-letni Muniyappan niemal stracił nadzieję na odnalezienie zguby. Według najnowszych ustaleń policji, ważące 1,2 kg złote sztabki zabrała mu żona, 36-letnia Nagalakshmi.
Muniyappan, jako zaufany pracownik, dostał polecenie przetransportowania złota z jednego oddziału firmy do drugiego. Towarzyszką podróży została jego żona, która stwierdziła, że chce odwiedzić rodzinę w Coimbatore. Muniyappan zgodził się i para wsiadła wieczorem do autobusu. Po zjedzeniu kolacji Muniyappan zapadł w błogi sen, co wykorzystała jego ukochana. Nagalakshmi ostrożnie przepakowała złoto do swojej walizki, a opróżnioną torbę męża wyrzuciła z autobusu.
Zaraz po przebudzeniu Muniyappan zauważył, że jego torba zniknęła. Postanowił poinformować o tym kierowcę, który zatrzymał autobus i zarządził przeszukanie bagaży wszystkich pasażerów. Niestety nie przyniosło ono skutku, ponieważ jedyną osobą, której nie sprawdzono była jego żona.
Gdy małżonkowie dotarli do Coimbatore, Nagalakshmi powiedziała mężowi, że jest zdenerwowana i chce wrócić do Bengaluru, a on powinien zgłosić sprawę na miejscową policję. Muniyappan nie zaprotestował i sam udał się na komisariat. Tam poinstruowano go, że może złożyć zawiadomienie jedynie w mieście, z którego przyjechał. Po dotarciu do Bengaluru Muniyappan poinformował o kradzieży swojego pracodawcę i razem z nim pojechał na policję.
Podczas przesłuchania okradziony nie był w stanie wskazać żadnych podejrzanych. Policjanci postanowili więc wezwać żonę poszkodowanego. Nagalakshmi stanowczo odmówiła złożenia zeznań, a gdy funkcjonariusze wraz z mężem przyjechali do domu, zrobiła olbrzymią awanturę. To naturalnie wzbudziło podejrzenia śledczych, którzy nie dali za wygraną i dalej obserwowali rozwój sytuacji, a w szczególności wybuchową małżonkę.
Jak się spodziewano, w ciągu kolejnych 3 miesięcy Nagalakshmi bezskutecznie próbowała sprzedać ukradzione złoto. Okoliczni handlarze słyszeli o całej sprawie i nie chcieli mieć z nią nic wspólnego. Do transakcji doszło dopiero w innym mieście, co natychmiast wykryła policja. Kobieta została zatrzymana i przesłuchana. Pod presją dowodów przyznała się do winy. Tłumaczyła, że wpadła w długi i potrzebowała 15 tys. rupii (ok. 900 zł) na ich spłatę. Funkcjonariusze odzyskali sztabki i zwrócili je do sklepu.