Za życia niedoceniony, dziś jego nazwisko zna każdy, a jego tragiczną historię opisano w dziesiątkach książek i filmach. Vincent van Gogh to najbardziej znany postimpresjonista, którego sława opiera się zarówno na genialnych obrazach, ale też niepokojących opowieściach o stanie jego psychiki. To właśnie problemy umysłowe doprowadziły do najgłośniejszego samookaleczenia w historii sztuki. Dlaczego właściwie artysta odciął sobie ucho?
Trudne życie van Gogha
Vincent urodził się w 1853 roku w Zundert w Holandii. Już w wieku jedenastu lat zaczął przejawiać skłonności do melancholii i obniżonego nastroju. Jego chmurne usposobienie odstawało od pogodniej, wiejskiej rodziny. W drugim roku gimnazjum porzucił szkołę. Był zbuntowanym nastolatkiem bez pomysłu na życie. Próbując pomóc chłopakowi w odnalezieniu powołania, rodzina przerzucała go między krewnymi, którzy dawali mu tymczasowe zajęcia. Jedynym jego sprzymierzeńcem w rodzinie był Theo – młodszy brat.
Vincent przez całe życie pisał do brata mnóstwo listów. Theo pomagał mu również finansowo. Po licznych podróżach i poszukiwaniach swojego miejsca na Ziemi, malarz przeniósł się do Arles. Wynajmuje tam „la maison jaune”, czyli żółty domek.
Niedługo po przeprowadzce van Gogha odwiedził przyjaciel, impresjonista Paul Gauguin. To właśnie podczas jego pobytu holender dokonał samookaleczenia. Po tym zdarzeniu spędził sporo czasu w szpitalu psychiatrycznym, gdzie cały czas malował. Gdy tylko jego stan poprawił się, Theo zabrał go do siebie, a następnie ulokował we wsi Auvers–sur–Oise, gdzie znajdował się pod opieką słynnego lekarza dr Gacheta.
Choć wydawało się, że Vincent czuje się nieźle, jego życie zakończyło się tragicznie. Zmarł w wieku zaledwie 37 lat. Okoliczności nie są w pełni jasne, jednak podejrzewa się, że van Gogh popełnił samobójstwo, strzelając do siebie z rewolweru.
Van Gogh odciął sobie ucho – dlaczego?
Jesienią 1888 roku Paul Gauguin przyjechał do Arles. Malarz zatrzymał się u van Gogha. Panowie spędzali czas przy sztalugach lub rozmawiając. Oprócz sztuki łączył ich również wybuchowy temperament. 23 grudnia doszło do awantury tak gwałtownej, że Vincent chwycił za nóż. Do tego momentu wszystkie teorie na temat tego co się wydarzyło brzmią tak samo. To co nastąpiło później jest przedmiotem badań i spekulacji.
Teoria I: Odciął sobie ucho z powodu „ataku szaleństwa”
Powodem kłótni miała być decyzja Gauguina o powrocie do Paryża. Van Gogh obawiał się samotności i utraty przyjaciela, próbował go przekonać do zmiany decyzji. Gdy to się nie udało, a jego przyjaciel zabrał swoje rzeczy, artysta wpadł w szał. W akcie rozpaczy, czy jak sam to nazywał w „zwykłym ataku szaleństwa”, obciął sobie lewe ucho. Gdy udało mu się zatamować krwawienie i zabandażować ranę, zawinął obcięty fragment ciała w gazetę. Z pakunkiem w dłoni wyruszył do miasta w poszukiwaniu francuza. Zajrzał nawet do pobliskiego domu publicznego – tam również go nie znalazł. Zostawił więc zawiniątko prostytutce o imieniu Rachel. Przerażona kobieta zawiadomiła policję, która eskortowała artystę do szpitala.
Badacze z University Medical Centre w Groningen uważają, że malarz nie miał zwykłego ataku szału, a epizod delirium tremens, czyli omamy wywołane odstawieniem alkoholu. Alkoholizm artysty mógł wpłynąć na rozwinięcie się u niego epilepsję, której towarzyszyły urojenia lub halucynacje. Jak komentuje profesor psychiatrii Willem Nolen, listy Vincenta do jego brata zawierają dużo wskazówek na temat jego stanu psychicznego. Część ekspertów sugeruje, że malarz cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową.
Teoria II: Tajemnica żółtego domku
Na incydent z nocy 23 grudnia 1888 zupełnie inne spojrzenie mają niemieccy historycy. Naukowcy twierdzą, że to wcale nie van Gogh, a Paul Gauguin dokonał okaleczenia holendra. Nowa teoria mówi o tym, że faktycznie doszło do kłótni między artystami. Vincent był wściekły, że przyjaciel chce go opuścić. Podczas awantury Gauguin miał sięgnąć po swoją szablę i odciął przyjacielowi fragment małżowiny usznej. Nie wiadomo czy było to celowe działanie, przypadek czy forma samoobrony. Pewna jest jednak informacja, że impresjonista był świetnym szermierzem i doskonale odchodził się ze szpadą.
Van Gogh chcąc utrzymać ich przyjacielskie stosunki i chroniąc Paula przed więzieniem, postanowił wziąć winę na siebie. Malarze jednak już się więcej nie spotkali. Dodatkową poszlaką jest szkic ucha wykonany przez Vincenta, na którym widnieje słowo „ictus”, co oznacza szermierskie trafienie.
Co oprócz ucha zostawił po sobie artysta?
Po feralnym wieczorze artysta opuścił żółty dom i przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Theo zadbał o to, by brat mógł cały czas malować. Upamiętnieniem trudnej nocy był „Autoportret z zabandażowanym uchem”, a właściwie dwa. Oba przedstawiają artystę z bandażem na głowie przykrytej czapką. Ma również ten sam zielony płaszcz. Różnią się tłem – jedno jest pomarańczowe, drugie to wnętrze pokoju – oraz fajką, którą postać pali na jednym z obrazów.
Postimpresjonista pozostawił po sobie ogromny dorobek, który liczy ponad 2000 dzieł, w których zawiera się 870 obrazów olejnych, 150 akwarel, 1000 rysunków i 133 szkice. Dziś jego dzieła rozsiane są po całym świecie. Największą ekspozycję poświęconą twórcy możemy zobaczyć w Muzeum van Gogha w Amsterdamie.
Ida Sielska