Podczas gdy żółty metal walczy o utrzymanie się powyżej granicy $1200 za uncję – największe parkiety świata biją kolejne rekordy. Jednak czy taka sytuacja jest w pełni uzasadniona? Czy pokonanie wyników osiągniętych tuż przed ostatnim kryzysem finansowym powinno nastąpić już w okresie odbudowy gospodarek? A może to właśnie metale szlachetne są wyraźnie niedowartościowane?
W jaki sposób metale szlachetne sygnalizują poważne problemy światowych rynków?
Nienaturalnie wysoki stosunek ceny złota do srebra
Aktualny stosunek ceny obu metali jest najwyższy w historii i wynosi ok. 73:1 na korzyść złota. Tymczasem ostatnie badania geologiczne zlecone przez USA szacują, iż naturalne zasoby srebra są tylko 16-krotnie większe od dostępnego w ziemi żółtego metalu. I dokładnie 16:1 na korzyść złota wynosił historyczny parytet obu kruszców wprowadzony na mocy US Coinage Act, gwarantujący sprawne działanie sytemu pieniężnego opartego na metalach szlachetnych.
Złoto droższe od platyny
Od początku roku obserwujemy niebezpieczny wyścig pomiędzy cenami złota i platyny. Ostatni taki przypadek miał miejsce w 2011 roku i wbrew powszechnej opinii okazał się preludium do kolejnej fali kryzysu. Świat, zachłyśnięty tempem wychodzenia z kryzysu kredytów sub-prime, zupełnie nie dostrzegł problemów, jakie tym razem dotknęły całe państwa, a nie sektor prywatny. Niewypłacalność Irlandii, Portugalii, a przede wszystkim Grecji – wszystko to zrodziło kryzys całej strefy euro, którego skutki zwalczane są po dziś dzień.
Masowy odpływ kapitału z rynku metali szlachetnych na tradycyjne parkiety
Inwestorzy z podziwem obserwują rajd głównych indeksów Frankfurtu, Paryża, Londynu i Nowego Jorku. Globalnym trendem inwestycyjnym, związanym rzekomo z wszechobecną komputeryzacją, jest porzucenie analizy fundamentalnej na rzecz wyrafinowanych narzędzi matematycznych, poszukujących wzorów obecnych na rynku. Pompując pieniądze w ,,equity markets” coraz mniej osób posługuje się tradycyjnymi wskaźnikami. Porzucając zajmowane pozycje metalowe, inwestorzy stają się nie tylko bardziej wyeksponowani na ryzyko załamania giełdy, ale także kursu walutowego. Wbrew powszechnej opinii – bardzo małe „złote rezerwy” nie oznaczają bezpieczeństwa gospodarki światowej, ale nieuchronnie zbliżające się jej przegrzania.