Nic nie trwa wiecznie, nawet „luzowanie ilościowe”. Przewodniczący Rezerwy Federalnej, Ben Bernanke, zagroził ostatnio odebraniem wielkiego worka prezentów zapełnionego łatwymi zyskami. Nie wiadomo jeszcze kiedy, bo zamiary i deklaracje Fed-u nie jest łatwo rozszyfrować. Jeszcze niedawno mówiło się o zwiększeniu skali słynnego QE3 – planu, zgodnie z którym 85 miliardów wirtualnych dolarów MIESIĘCZNIE pompowanych jest w amerykańską gospodarkę. A ona ma to do siebie, że wpływa na cały świat. Także na nas.
O co w tym właściwie chodzi? Kto decyduje o finansowych losach wolnego świata? Decydują o tym jego prawdziwi władcy. Ci, którzy pożyczają i wymieniają pieniądze. Ci, którzy zarządzają funduszami rządów. To oni obniżają stopy procentowe, aby niezliczone tryliony dolarów mogły zostać pożyczone. Dla odsetek, dla prowizji, dla tworzenia nowych produktów. Słowem – dla handlu.
Oto prawdziwy biznes. I tak jak wiele biznesów, właśnie poszedł niewłaściwą drogą. Władcy świata zaryzykowali zbyt wiele, przeinwestowali i stracili. My wszyscy straciliśmy. Chociaż dla nas to w sumie bez różnicy, bo jesteśmy tylko pionkami w światowej, biznesowej grze. Tak czy inaczej, gdy już zaczęliśmy spadać w przepaść, w którą nas popchnęli, potrzebny stał się spadochron. Rezerwa Federalna łaskawie go dostarczyła. Nazywa się on „jeszcze więcej kasy”.
Działa to w prosty sposób. Aby uratować banki od padnięcia, Federalni zalali je pieniędzmi. Długo po zakończeniu przeróżnych kryzysowych programów wciąż pompowali w banki „jeszcze więcej kasy”. Obecnie, by dofinansować rząd, Rezerwa Federalna skupuje jego obligacje za 45 miliardów dolarów miesięcznie. Gdyby nikt nie opłacał rządowego zadłużenia, stopy procentowe by wzrosły i amerykański rząd musiałby obciąć wydatki.
Ale jest jeszcze inny powód kupowania bonów skarbowych przez Rezerwę Federalną. Chce ona po prostu, aby banki miały więcej pieniędzy. Aby miały większe zyski. I rzeczywiście – nieźle to wychodzi. Banki kupują na kredyt rządowe obligacje, a Rezerwa Federalna odkupuje je od banków i udziela im kolejnych kredytów. Banki w swoich sprawozdaniach wykazują górę pieniędzy. I dysponują gigantyczną dźwignią finansową.
Federalni kupują także papiery agencyjne (hipoteczne papiery wartościowe gwarantowane przez różne agencje rządowe) za 40 miliardów dolarów miesięcznie. W razie katastrofy ryzyko leży po stronie podatników. A gdzie Fed zakupuje te wszystkie papiery? Te sprytnie zakamuflowane pożyczki? Od banków. Dlaczego? By dać im „jeszcze więcej kasy”. Banki są najważniejsze.
Właśnie dlatego w najpotężniejszej gospodarce świata istnieje System Rezerwy Federalnej – raj dla bankiera. Fed skupuje toksyczne odpady, którymi dusiły się banki i przechowuje je aż do uzdrowienia rynku nieruchomości. A wtedy banki je odzyskają i wstawią w swoje zestawienia finansowe. Dzięki temu pokażą, jak są nadziane i otrzymają gigantyczne premie. Jak zawsze.
Większość z tych wirtualnych pieniędzy trafia na giełdy. Rynki idą w górę i powstaje złudne wrażenie bogactwa. I jak w filmie, dzięki efektom specjalnym, czujemy się dobrze. I wydajemy… To wszystko trwa, dopóki iluzja twardo nie zderzy się z rzeczywistością. A wtedy nastąpi korekta, czyli początek końca. To możliwe. Wystarczy spojrzeć na giełdę w Japonii. Pod koniec maja widzieliśmy tam 7% spadku dosłownie w mgnieniu oka.
W Ameryce też może się to wydarzyć. W ślad za nią posypie się świat. Rynki są nadmuchane, a wrażenie bogactwa jest iluzją. Pieniądz jest iluzją. Realną wartość ma już tylko złoto.